Ostatnie tygodnie czerwca to czas decydujących rozstrzygnięć w niższych ligach. W ubiegły weekend rozegrano pierwszą rundę baraży o prawo gry w IV Lidze małopolskiej, a w jednym ze spotkań mistrz bocheńskiej okręgówki, GKS Drwinia, podejmował na własnym boisku czempiona nowosądeckiej – Barciczankę Barcice.
Kończący się właśnie sezon na małopolskich murawach był okresem reorganizacji rozgrywek. Dotychczas istniały dwie czwarte ligi, wschodnia i zachodnia, których zwycięzcy grali na koniec dwumecz o awans. W wyniku nowej reformy utworzone zostaną jedne, wojewódzkie rozgrywki, a w dwóch grupach rywalizować będzie się szczebel niżej.
Promocję do nowoutworzonych rozgrywek uzyskało już po osiem zespołów z czwartych lig, a ostatnie cztery miejsca wyłonią baraże rozegrane wśród mistrzów okręgówek. Dwóch z nich, GKS Drwinia i Barciczanka Barcice, 26 czerwca spotkało się na stadionie na północnym krańcu powiatu bocheńskiego, by zmierzyć się w pierwszym akcie dwumeczu o IV ligę.
Na papierze zdecydowanym faworytem byli przyjezdni. W sezonie zasadniczym zwyciężyli oni we wszystkich ligowych meczach, co zresztą nie może dziwić, jeśli spojrzymy na ich skład. W kadrze zespołu znad Popradu znajdziemy bowiem zawodników, którzy w przeszłości mieli okazję posmakować futbolu na wyższym poziomie. Najgłośniejszym nazwiskiem jest Maciej Korzym – były gracz Legii Warszawa, GKS Bełchatów, Korony Kielce, Podbeskidzia Bielsko Biała czy Górnika Zabrze, człowiek mający na koncie 241 występów w Ekstraklasie i który na krajowych murawach zapamiętany został jako dość barwna postać.
Choć tego dnia żar lał się z nieba, spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem i przybyło na nie nadzwyczaj dużo kibiców. Lane, zimne piwo, „gięta z grilla”… W powietrzu wyczuć dało się atmosferę piłkarskiego święta.
Od początku mecze przybrał dość nieoczekiwany obrót. GKS postawił się silnemu przeciwnikowi, w pierwszych dwóch kwadransach będąc bliżej zdobycia bramki. Kilkukrotnie w polu karnym gości zrobiło się groźnie, lecz za każdym razem kończyło się tylko na jęku zawodu miejscowej publiczności. Nie wykorzystane sytuację lubią się mścić i Barciczanka, która w pół godziny nie potrafiła dojść do sytuacji, w dogodnym momencie okazała się skuteczna. W 30 minucie Marek Maślejak otrzymał futbolówkę w okolicach szesnastki, obrócił się z nią gubiąc pilnującego obrońcę, i, mając kilka metrów wolnej przestrzeni, perfekcyjnie przymierzył. Drwinianie ruszyli z protestami do sędziego, sygnalizując faul gracza z Barcic podczas szukania pozycji do oddania strzału, niewzruszony arbiter uznał jednak bramkę. Stracony gol zastopował nieco gospodarzy, którzy na otrząśnięcie potrzebowali kilkunastu minut. Nie pomagało wsparcie trybun, nie pomagały pobudzające do walki teksty stadionowego spikera… Dopiero chwilę przed zakończeniem pierwszej połowy zdołali przypuścić atak na bramkę przeciwnika, jednak – bezskutecznie. Do szatni z prowadzeniem schodzili więc przyjezdni.
Przed drugą połową sympatycy liczyli na powrót do walki swojego zespołu. Nadzieje te okazały się płonne, gdyż od gwizdka wznawiającego grę można było odnieść wrażenie, że powietrze uszło z zawodników gospodarzy. Wykorzystała to Barciczanka, z minuty na minutę coraz przejmując coraz większa kontrolę nad meczem i spokojnie utrzymując prowadzenie. W 75 minucie korzystny rezultat udało się podwyższyć. Po strzale z dystansu golkiper gospodarzy odbił piłkę wprost pod nogi Korzyma, który z bliskiej odległości umieścił ją w siatce. Wynik, choć goście mogli go jeszcze podkręcić, nie uległ już zmianie i do rewanżu to Barciczanka podchodzić będzie z dwubramkową zaliczką.
Słowa uznania należą się gospodarzom, którzy nie złożyli broni przed przeciwnikiem i napsuli mu sporo krwi. Ostatecznie jednak to drużyna z Barcic jest o krok bliżej do czwartej ligi i w zasadzie w rewanżu na własnym terenie wystarczy jej postawić kropkę nad i. ALE, dopóki piłka w grze, wszystko może się jeszcze wydarzyć. Rozstrzygnięcie poznamy we środę 29 czerwca, kiedy to nad Popradem odbędzie się drugie, decydujące spotkanie.
Komentarze
Prześlij komentarz