Riwiera Olimpijska to jeden z kierunków chętniej wybieranych przez wczasowiczów do spędzenia urlopu w Grecji. Wielką popularnością cieszy się tu miasteczko Leptokaria, położone u stóp legendarnego szczytu. Mój hotel położony był niecałe dwadzieścia minut spacerkiem od centrum miejscowości i niemal codziennie miałem okazję być w niej. Oto kilka moich przemyśleń na temat tego, w mojej opinii, idealnie oddającego grecki klimat miejsca.
Leptokaria to miasteczko, liczące około 4 tys. stałych mieszkańców, położone u samego podnóża Olimpu, pomiędzy dwoma większymi, miejskimi ośrodkami – Larissą i Katerini. Po wpisaniu w google nazwy wyskoczy nam cała masa hoteli, apartamentów, jakie możemy wynająć w niej. Dziwić to nie może – ciepłe, błękitne wody morza egejskiego, mityczna góra, świetna komunikacja dzięki autostradzie, którą szybko przemieścić możemy się do najciekawszych zakątków kraju… Leptokaria to jedno z tych miejsc na Riwierze Olimpijskiej, do której w sezonie zjeżdża masa, w tym także polskich, turystów.
W necie więcej można przeczytać o atrakcjach zgromadzonych wokół samego miasta, niż o jego historii. Mimo wszystko jego dzieje są długie, a pierwsi ludzie osiedlali się tu już za czasów starożytnych. Z bieżącą lokalizacją związana jest wioska Levithra, w której to znajdować miał się grobowiec Orfeusza. Na jego cześć co roku w Leptokarii w trakcie karnawału organizowany jest festiwal.
Na przełomie X i XI wieku powstała stara część, zwana wówczas Leptokaryes, tereny bliżej morza zasiedlali natomiast rybacy. Przez następne stulecie wieś, zamieszkała przez maks. 1000 osadników, wiodła w miarę spokojne życia, nie odznaczając się specjalnie na kartach historii. W 1914 roku na mocy decyzji komitetu w Macedonii, miejscowość otrzymała dzisiejszą nazwę.
Prawdziwy rozwój nastąpił po II wojnie światowej. Coraz większe znaczenie, ze względu na walory turystyczne, odgrywać zaczęły nadmorskiej tereny, które zamieszkiwać zaczęło coraz więcej osób. Dzisiaj łatwo rozróżnić to, co było przed wojną z tym, co wybudowane zostało po niej – inna architektura, atmosfera i nazewnictwo. Palaias (Stare), leżące u podnóża gór, z Nea (Nowe), położone ściśle nad morzem…
W Nowej Leptokarii, z racji łatwego i wygodnego, pieszego połączenia z hotelu, bywałem niemal codziennie, a to na spacerze, a to po zakupy… Promenada wiedzie wzdłuż morza, magicznie prezentującego się w blasku wschodzącego i zachodzącego morza. Głównie to tereny podporządkowane turystów, co chwile spotyka się domki do wynajęcia… Są także działki rybaków, codziennie rano zjeżdżających na połowy…
Sąsiedztwo Olimpu czuć na ulicach miasta niemal na każdym kroku. Znajduje się tam muzeum, poświęcone geologicznym dziejom szczytu. Pełno tu nawiązań do motywów ściśle związanych z górą, m.in. Igrzysk. Jest mural, jest symbol ułożony z przemalowanych opon. Ku moje uciesze od grona tutaj starych rowerów, a to powieszonych na murach, a to służących jako doniczki na kwiaty, a to jako stojaki. W fajny sposób urozmaicają miejski krajobraz.
Przez miasteczko przechodzi linia kolejowa. Można odnieść wrażenie, że dzieli je na dwie część, o zupełnie różnej specyfice i atmosferze…
Część położoną nad samym morzem określić można jako tą ściśle turystyczną. Pełno tu nowych apartamentowców, niemal każdy budynek jest zarazem miejscem noclegu, reszta zaś to kafejki, sklepy z pamiątkami i inne placówki potrzebne do życia przeciętnemu wczasowiczowi.
Po przekroczeniu torów znajdujemy się natomiast w nieco innym świecie - typowo greckim. Zmienia się styl zabudowań. Na każdym kroku spotyka się kawiarnię, przy której przedpołudniowe frappe sączą lokalni mieszkańcy. Każda knajpka wydaje się jeszcze bardziej klimatyczna i ciężko zdecydować się, do której wstąpić…
Elementem łączącym obie części jest typowo grecki styl życia – luz, spokój, otwartość, brak pośpiechu… Każdy gotów jest, nawet sam z siebie, zagadać, nikt nie patrzy na nikogo wilkiem…
Chociaż miasteczko, poza muzeum i kościołem św. Mikołaja, wielu zabytków nie posiada (przynajmniej jego nowsza część), to właśnie ta atmosfera, ludzie, architektura, psy, skutery – to wszystko spowodowało, że miejsce to zyskało w mych oczach unikatowego uroku. Może na pierwszy rzut oka nie będzie ono sprawiało wrażenia najciekawszego, ale jeśli chwilę się przespacerujemy, zamienimy kilka słów w lokalnym kelnerem, sprzedawcą, wypijemy frappe… Dopiero wtedy poznamy jego prawdziwe, ukryte piękno.
Komentarze
Prześlij komentarz